Decyzja o wykluczeniu "ziobrystów" z PiS była raczej do przewidzenia. Pytanie, co dalej? Możliwości jest wiele, ale najpierw decyzja musi się uprawomocnić. Według mnie nic sie nie stało. Z PiS-u odchodzili, odchodzą i odchodzić będą. Tak jak w innych partiach. Czy coś z tego wynika? Według mnie problem dotyczy szczerości intencji odszczepieńców. Na przestrzeni lat odeszło ich sporo. Gdyby się połączyli, stanowiliby znaczną siłę. Ale wszyscy odchodzili z powodu niezaspokojonych ambicji. Nie wszyscy jednak mogą być prezesami. Partia cierpi na brak chętnych do pracy organicznej. Jak w tym porzekadle: za dużo wodzów, a za mało Indian.
Znamienne, że rad udzielają ludzie spoza PiS-u, albo nie będący członkami PiS-u. PiS-owców paraliżuje strach i chęć świętego spokoju za wszelką cenę. Na tym nie da się nic konstruktywnego zbudować.
Merytorycznie oceniając sprawę PiS ma sporo czasu na przegrupowanie sił. Ale potrzebna jest motywacja. A tej jakoś nie widać. Rację mają ci, którzy twierdzą, że trzeba zrobić wietrzenie wokół prezesa. Najbliższe otoczenie nie jest zainteresowane przejściem do partii sprawującej władzę. Być silną opozycją i za nic nie odpowiadać. To jest cel sam w sobie. Dlatego ludzie pokroju Lipińskiego, Kuchcińskiego, może i Hofmana zainteresowani są utrzymaniem status quo.
Nie wierzę w szczerość intencji Ziobry. Do spółki z Kurskim chcą wygryźć prezesa. Ale nie mają pomysłu co dalej.
Prawica po 1989 roku jedyne co potrafiła, to dzielić sie. Ale nie na tym polega uprawianie polityki.