Na forum Prawica.net pojawiła się ciekawa dyskusja, której tematem była próba zdefiniowania terminu "demokracja" (http://www.prawica.net/node/14135). Od początku zakwestionowany został jeden z głównych elementów definicji demokracji - sprawowanie władzy przez ogół obywateli dzięki powszechnemu prawu wyboru - który w teorii brzmi bardzo dobrze, ale w praktyce jest takim samym utopijnym założeniem, jak liberalna wolność, albo jak socjalistyczna równość. Następuje tu kłamliwe utożsamienie prawa wyboru oraz wpływu na kształt polityki. Rzeczywistość jest taka, że raz na jakiś czas ogół obywateli na jeden dzień otrzymuje władzę tylko po to, by dzięki głosowaniu wybrać przedstawicieli, którzy będą odtąd decydować za nich w najważniejszych sprawach. Zwykle wybrani przedstawiciele po otrzymaniu mandatu zaczynają realizować nie cele społeczeństwa, ale własne wizje. Nazywa to się "reformowaniem" albo "podejmowaniem niepopularnych decyzji". Oczywiście, istnieją kraje, jak choćby Szwajcaria, które wprowadziły mechanizm korygowania złej lub niepopularnej polityki rządu poprzez obowiązek rozpisania w takich przypadkach ogólnonarodowego referendum. Jest to jednak rzadkość. Zwykle społeczeństwo nie ma żadnych realnych możliwości wpływania na decyzje władzy, a wszelkie dostępne metody pośrednie władza stara się odpowiednio skanalizować i stępić. Wszelkie inne metody są z gruntu traktowane jako niedemokratyczne i zwalczane przy użyciu siły. Problem stanowi wykoślawiona liberalna koncepcja "wolności" i fałszywe pojmowanie "odpowiedzialności".
Dobrze to oddaje następujący cytat. Liberalna demokracja:
"(...) to reżim, w którym demokracja poniża wolność zanim ją zdławi."
Mikołaj Gomez Davila
Z drugiej strony, na decyzje wyborcze społeczeństwa przemożny wpływ mają media, które w sposób zasadniczy kształtują poglądy polityczne wyborców. Media są dostawcą przykładów zjawisk, które każą wyborcom się oburzać i w następstwie dawać władzy wolną rękę w usuwaniu "patologii". To chyba najkrótsza definicja roli mediów, jakie znam. Dlatego media są zawsze łakomym kąskiem dla ludzi sprawujących władzę, bowiem są w stanie mobilizować obywateli wokół polityki rządu, zafałszować rzeczywistą mizerotę rządów wybrańców, wreszcie zapewnić reelekcję pomimo braku pozytywnych efektów rządzenia. Nie uwzględnianie roli i możliwości współczesnych mediów w konstruowaniu zrębów demokracji, prowadzi prostą droga do wykorzystania ich w charakterze antydemokratycznego mechanizmu niszczenia wolności do prezentowania odmiennych poglądów niż ma władza. Tworzy się reżim. Władza sama ogłasza się "większością" i przy pomocy mediów przekonuje ogół obywateli, że wybrana przez nią droga jest najlepsza.
(...)
Ten wątek będę tu stopniowo rozwijać.
A teraz próba definicji.
Moje wytłumaczenie fenomenu demokracji opiera się na trzech filarach.
Pierwszy dotyczy koncepcji ustroju politycznego jako wielowymiarowej kostki, której krawędzi opisują definiujące politykę przeciwstawne idee, zaś wybrany na każdej z tych krawędzi punkt opowiada za nacisk kładziony na tę ideę w rozważanym ustroju. Nolan Chart jest jednym z przykładów takiego modelowania polityki. (wrzucę po opracowaniu - same prace opisujące metody modelowania polityki zajęłyby grube tomy)
Drugi filar, wynika z przeprowadzonej przeze mnie dyskusji potocznego rozumienia pojęcia "losowości" w świecie porządku, w której wykazałem, że pewne koncepcje nie są ustalonymi stanami, widzianymi w wybranych momentach czasu, lecz procesami, które muszą się rozwijać w nieskończoność, żeby istnieć. Są jak strumień i ich podstawową cechą jest dynamika zmian. (tekst jest już z grubsza przygotowany, ale przed publikacją musi zostać uładzony, gdyż jest zbyt teoretyczny)
Wreszcie filar trzeci, to pojęcie "gadżetu". Mechanika kwantowa dostrzegła zależność pomiędzy obserwatorem, a stanem obserwowanego układu. Wiele zjawisk w skali makro we współczesnym świecie może być opisywane przy użyciu języka podobnego do języka mechaniki kwantowej. Jeżeli jakiegoś zjawiska nie potrafimy opisać, bo rozmiarami przekracza nasze możliwości pojmowania, to tworzymy "gadżet". Jest to rodzaj teoretycznego oscyloskopu, teleskopu lub mikroskopu w zależności od potrzeb dostrzeżonych na poziomie naszego aktualnego zrozumienia tego zjawiska. Gadżet nie pozwala patrzeć całościowo, ale uwypukla pewien jego wybrany i rozpoznany aspekt. W ten sposób można spróbować zbudować model opisujący ten aspekt. Oczywiście model ten nie opisuje w całości danego zjawiska, ale tylko szczegół i dlatego jest narażony na niebezpieczeństwo opisywania artefaktów, jakie sam wytworzy w procesie obserwacji. (tu muszę odwołać się do szeregu moich wcześniejszych dyskusji na temat paradygmatu kwantowego prowadzonych w sieci - próba generalizacji)
W ten sposób demokracja nie jest i nie da się przedstawić w postaci punktu, osi, płaszczyzny itp. w żadnym modelu kostki politycznych idei. Taka kostka nie opisuje całego bogactwa rzeczywistego uniwersum idei politycznych i jest jedynie bardzo uproszczonym modelem jego fragmentu. Można powiedzieć, używając języka matematyki, że jest lokalną linearyzacją skomplikowanego nieliniowego tworu, który widziany całościowo jest całkowicie odmienny. Jest tworem gdzieś pomiędzy dobrze zdefiniowanymi ustrojami, do końca nieokreślonym, tworem rozmytym lub raczej fraktalnym, do którego można dążyć i w nieskończoność się przybliżać, ale nie można osiągnąć granicy. Jest tym, co matematyka określa mianem dziwnego atraktora. Wszystko, co napiszemy o demokracji w formie próby jej zdefiniowania, będzie tylko zbiorem wycinków ujawnianych z całości dzięki zastosowaniu jakiegoś gadżetu. Wiele z tych emanacji będzie ze sobą sprzecznych. Może się też okazać, że wiele z używanych współcześnie gadżetów ukazuje jedynie swoje własne artefakty i nic nowego nie wnosi do dyskursu. (tu powinien znaleźć się odnośnik do wątku opisującego znaczenie nieliniowości, zjawiska fraktali, itp.)